środa, 25 lipca 2012

Rozdział 5

Po wczorajszej sytuacji nie czułam się komfortowo, nie potrafiłam się zdobyć na odwagę by stanąć twarzą w twarz z blondynem, na moje szczęście jak na razie nie było żadnej okazji. W autokarze do Miami,Florida American Airlines Arena chłopak od razu zasnął, starając się nie przejmować tą sytuacją skupiłam  całą swoją uwagę na słowa Zayn'a. Chłopaki postanowili przez te kilka godzin nauczyć grać mnie w pokera, dość trudne zadanie biorąc pod uwagę mój ''talent'' do gier karcianych. Tłumaczenie nie do końca też im wychodziło, bardzo szybko się denerwowali, oprócz Louisa który nie bardzo się interesował grą, po jego pustym wzroku było można się domyślić,że jest gdzieś bardzo daleko a gra mechanicznie.
- Strit to pięć kart ułożonych po kolei np. 98765. As może być zarówno kartą wysoką jak i niską tworząc np. układy: AKQJ10 lub 5(cztery)32A. Strity typu 32AKQ nie są dozwolone. Tak trudno to zapamiętać?! - podniósł głos Zayn. Chłopak nauczycielem to na pewno nigdy nie zostanie z tak słabą cierpliwością.
- To wasza wina bo źle tłumaczycie! Jestem dopiero początkującym
- My źle tłumaczymy?! - oburzył się Harry, następny który nie ma cierpliwości. Najchętniej pewnie by mnie pacną w głowę, ale jest zbyt dobrze wychowany by uderzyć dziewczynę
- Tak! Louis! - szturchnęłam chłopaka siedzącego obok
- Co?
- Prawda,że źle tłumaczą?
- Tak, źle jej tłumaczycie
- Twoje zdanie się nie liczy bo jesteś niewiarygodny - klepną go w ramię Liam
- Ja niby jestem nie wiarygodny? Ja jestem najbardziej wiarygodny z was wszystkich...
Niezainteresowana ich kłótnią spojrzałam na śpiącego Niall'a , przykrytego bluzą Louis'a która z każdym oddechem leciutko się podnosiła do góry. Blond włosy miał całe potargane a na twarzy miał błogi uśmieszek. Trochę mi przykro,że wszystko tak się potoczyło, nie mówię od razu,że chciałabym żebyśmy byli jakimiś wielkimi przyjaciółmi, ale wystarczyłaby mi zwykła normalność, bez żadnych kłótni, kąśliwych uwag, wyzwisk itp. Wróciłam wzrokiem do pozostałych, kłótnia najwyraźniej się już zakończyła bo wszyscy byli skupieni na swoich kartach. Zbliżyłam się do Zayn'a zaglądając mu przez ramię.
- Czy ta dziesiątka, walet,dama, król i as w tym samym kolorze,które masz to nie jest przypadkiem poker królewski?
Spytałam się niewinnie, chłopak cały poczerwieniał, otworzył usta, ale po chwili je zamknął rezygnując z odpowiedzi. Uradowana swoim maleńkim zwycięstwem, wróciłam na swoje miejsce. Oparłam głowę na ramieniu Louis'a by po chwili pod wpływem głaskania po głowie zasnąć.

Poczułam lekkie, ale i natarczywe głaskanie po policzku, zdezorientowana otworzyłam powieki.
- Jesteśmy na miejscu
Podniosłam się z kolan chłopaka ... zaraz z kolan? Przecież zasypiałam oparta o jego ramię, spojrzałam na niego podejrzliwie, ale widząc jego szeroki uśmiech nie pozostało mi nic innego jak tylko go odwzajemnić.
- Zostałaś zgłoszona do budzenia Niall'a  - oświadczył poważnie, wychodząc z autokaru - tylko uważaj bo on nie lubi pobudek.
Spojrzałam całkiem przerażona na śpiocha. I tak już mnie nie lubi, czemu akurat ja mam go budzić? Ludzie za co wy mnie tak karzecie? To pewnie za ten poker. Podeszłam ostrożnie jakby do jakiegoś strasznego potwora. Dotknęłam delikatnie jego ramienia.
- Niall
Dobra delikatność nie poskutkowała. Pochyliłam się nad jego twarzą, gdy nagle oplotły mnie jego ramiona. Nie uwalniając się z ucisku, wyciągnęłam dłoń i zaczęłam go delikatnie szczypać po policzku zostawiając czerwone plamki.
- Niall, po-bu-tka!
Chyba mi się udało bo powoli zaczął otwierać oczy. Gdy już całkiem się rozbudził, zdał sobie chyba sprawę,że mnie do siebie tuli bo podskoczył wystraszony a przy tym cały czerwony.Oj! Wstydzioszek!
- Jesteśmy na miejscu i akurat mi zdarzyła się ta przyjemność budzić cię
- Dzięki
- Podobno miałeś być straszny po przebudzeniu, ale nie było tak źle. Poza tym masz bardzo ładne perfumy
- Dzięki - mrukną całkiem jeszcze zaskoczony cała sytuacją.
Z szerokim uśmiechem wyszłam na zewnątrz, stanęłam na ostatnim schodku, rozłożyłam szeroko ramiona i wykrzyknęłam :
- Żyję!
- Zawsze w ciebie wierzyłem - porwał mnie w ramiona Harry i kilka razy okręcił wokół własnej osi
- Jak już mnie trzymasz to zaniesiesz do pokoju?
- A co za to dostanę? - uśmiechną się jednoznacznie
- Mój całkiem uroczy uśmiech? - Oj! uśmieszek troszeczkę zmalał
- Niech stracę

środa, 18 lipca 2012

Rozdział 4

Znajdowaliśmy się w BankAtlantic Center, hali sportowej w której za około dwie godziny1D miało koncert. Korzystając z tego,że chłopcy mają próbę dźwięku i nie muszę pracować, wykorzystałam chwilę by odpocząć. Skuliłam się na jednym foteli, byłam tak dziwnie zmęczona,że ani muzyka ani ten niewygodny fotel nie przeszkodziły mi w drzemce.

    Stałam przed ogromnym budynkiem, pomalowanym na żywy pomarańcz, na środku wisiał wielki szyld z napisem '' Scarlett Merier Gallery''. W długiej,białej szyfonowej sukni weszłam do środka. Główne pomieszczenie było duże i przestronne, ściany były pomalowane na biało, na niektórych były małe niebieskie szlaczki, na sosnowych panelach stały gliniane wazony pełne różnorodnych, kolorowych kwiatów. Na ścianach wisiały zdjęcia, podeszłam bliżej największego portretu. Przedstawiał uśmiechniętego mężczyznę z niemowlakiem na rękach. Poczułam dłoń na ramieniu.

    - Nie denerwuj się wszystko pójdzie tak jak trzeba, księżniczko
    - Na pewno?
    - W końcu twój cudowny mąż i również cudowna córka są główną atrakcją wystawy.
    Powoli odwracałam się w stronę męża

- Scarlett!!
Podskoczyłam wystraszona do góry, przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na tego który zafundował mi tą ''miłą'' pobudkę. No tak, było można sie domyślić.
- Niall
- To jak oboje już sobie przypomnieliśmy swoje imiona to nastąpił czas żebym ciebie stąd wygonił.
- A to niby czemu? Masz jakiś dobry powód?
- Czy taki,że zaraz pojawi się tu prze szczęśliwa fanka, która może stracić humor przez dziewczynę która zajęła jej miejsce. Dobry? Jak nie to mogę jeszcze kilka wymyślić
- Nie dziękuję, ten zdecydowanie mi wystarcza. Przepraszam przechodzę - szturchnęłam jak najmocniej potrafię ramieniem chłopaka, po chwili dobiegł mnie jego głośny śmiech.


Czy ja naprawdę myślałam,że przerażający hałas był na spotkaniu z fanami? Jeśli tak to bardzo się myliłam. Hałas to dopiero był na koncercie. Z niemiłosiernie bolącą głową starałam się dobrze wykonać swoja pracę, jednak czuję,że nic z tych zdjęć dobrego nie wyjdzie. Zgłaszając się do tego stażu nie przemyślałam bardzo ważnej rzeczy. Od zawsze mam skłonność do częstej migreny, pojawia się jak jestem zmęczona, zdenerwowana, głodna i ... w hałasie. Czy ja naprawdę myślałam,że na koncercie się nie pojawi? Na jutrzejszy muszę zażyć chyba całe opakowanie leku, może wtedy uda mi się zrobić przynajmniej jedno dobre zdjęcie.


- Dobrze się czujesz?
- Jak miałabym się dobrze czuć jadąc jedna windą sama z TOBĄ?
- Zamknij się, pytam się serio.Jesteś strasznie blada.
- Boli mnie tylko głowa, nie musisz się tak bardzo mną martwić
- A kto powiedział,że martwię się o ciebie? Martwię się o te fanki,które będą zdruzgotane bo nie obejrzą zdjęć z trasy. Daj zaniosę ci to
Szarpną za pasek torby z aparatami, tak bardzo źle się czułam,że od razu mu uległam. Patrzyłam na świecące się numerki, marząc tylko o dwudziestce, gdy drzwi się otworzyły szybko poderwałam się do wyjścia, jednak nie był to dobry pomysł.
- Oprzyj się, zaprowadzę cię do pokoju.
Czując,że sama nie dam rady, posłusznie spełniłam jego polecenie.Małymi kroczkami ruszyliśmy do mojego pokoju. Posadził mnie ostrożnie na brzegu łóżka, przykucną na przeciwko.
- Na pewno wszystko jest ok? - delikatnym ruchem poprawił opadającą mi na oczy grzywkę, przymknęłam oczy. Przez chwilę a może przez dłuższy czas trwała cisza - Scarlett?
- Tak?
- Nie już nic ... muszę iść. Dobranoc
- Dobranoc
Pogłaskał mnie po głowie i ruszył do drzwi.
- Niall
- Co?
- Nie powiem nikomu,że byłeś dla mnie miły bo to jeszcze zepsuje twoją reputację
Przez chwilę wydawał się zaskoczony moimi słowami, ale później wybuchnął śmiechem.
- To dobrze. To ze zmęczenie, po prostu nie myślę. Normalnie bym cię tam zostawił. Dobranoc Scarlett.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział 3

- Przepraszam - powiedziałam cicho przerywając ciszę, która trwała od lotniska. Chłopak nie patrząc na mnie lekko skiną głową - byłam zdenerwowana i akurat na tobie się wyżyłam. Normalnie tak się nie zachowuję, raczej jestem miłą osobą, przynajmniej tak mi się zdaje ... jeszcze raz sorki.
- Nie ma sprawy
Czekałam aż dopowie coś jeszcze,minuty mijały a on nadal milczał.Nie chce rozmawiać nie będę się prosić. Starałam się skupić na widoku za szybą,ale nic mnie nie zainteresowało. Zamknęłam ciężkie powieki, nie wiem czy byłam zmęczona podróżą czy raczej tym czekaniem, ale muszę przyznać,że naprawdę chciało mi się spać i potwornie bolała mnie głowa. Oparłam ja delikatnie o zagłówek i wsłuchałam się w piosenkę.

    Pewnego razu ktoś biegł
    Ktoś biegł, mówiąc "najszybciej jak mogę
    muszę iść, muszę iść"
    Pewnego razu rozpadliśmy się
    Trzymasz w swoich rękach dwie połówki mego serca

    Pewnego razu płonęliśmy mocno
    I wydaje się, że możemy ze sobą jedynie walczyć
    Dalej i dalej... i dalej i dalej i dalej
    Pewnego razu byliśmy po tej samej stronie
    Pewnego razu byliśmy po tej samej stronie w tej samej grze
    I dlaczego musisz odejść i zostawić to wszystko na pastwę losu?

Ocknęłam się z płytkiego snu gdy uderzyłam głową w boczną szybę podczas ostrego hamowania.
- Idiota - mruknęłam cicho. Wyszłam z samochodu podziwiając budynek hotelu, był ogromny.Gwiazdy to jednak mają życie!
- Hotel Candlewood Suites Ft. Lauderdale - oświecił mnie blonndym podając mój bagaż
- Zawsze myślałam,że piosenkarze podczas tras koncertowych śpią w wielkim autokarze ze swoją podobizną na nim
- Niektórzy tak, ale my jesteśmy raczej wygodni
- Sodówa uderza
Pomyślałam patrząc na plecy blondyna i grzecznie za nim ruszyłam. Okazało się,że windy mają chwilową usterkę, hotel czterogwiazdkowy i ma popsute windy? Trzeba zabrać jedna gwiazdkę.
- Mam nadzieję,że szybko się nie męczysz bo mieszkamy na ostatnim piętrze
- A dokładnie na którym?
- 20
Stanęłam jak wryta.
- I co ja mam niby iść schodami?
- A co księżniczka nie da rady? Może mam cie na barana zanieść? - uśmiechnęłam się szeroko - nie ma szans, nie jestem twoim niewolnikiem. Jak chcesz czekaj na windę ... to nawet dobry pomysł, nie mam ochoty słuchać twoich narzekań
- Moich narzekań tak? - zdjęłam ze stóp moje sandałki na koturnie i ruszyłam do przodu mijając blondyna z głupkowatym uśmieszkiem -  zobaczymy kto się zmęczy


Niestety mimo mojego wielkiego zapału to właśnie ja na ostatnim piętrze zmęczona usiadłam pod drzwiami jakiegoś pokoju, ciężko dysząc.
- I co się śmiejesz? - warknęłam
- A taka pewna siebie księżniczka była, no cóż musisz się przyzwyczaić z przegrywaniem ze mną
- Nie mam zamiaru, na pewno szybciej z tych przeklętych schodów zejdę.
- Jasne, tam jest pokój Enzo - wskazał na drzwi o które się opierałam i pogwizdując ruszył na koniec korytarza. Wstałam łapiąc kilka długich, głębokich wdechów, poprawiłam włosy i zapukałam do drzwi.Weszłam do środka usłyszawszy zaproszenie, pokój był duży i przestronny, miał niewiele mebli, na środku stało duże łóżko na którym siedział facet mający na moje oko 30 lat.
- Enzo?
- Więc ty jesteś autorką tych fascynujących zdjęć - bardziej stwierdził niż spytał - raczej nie muszę ci chyba tłumaczyć na czym ma polegać twoja praca bo już wcześniej o tym rozmawialiśmy przez telefon. Pieniądze będą ci wypłacane co tydzień ok? Przebywasz cały czas z chłopcami, stajesz się ich cieniem ok? Zdjęcia przesyłasz codziennie na moją pocztę, zaczynasz od jutra ok? Twój pokój jest naprzeciwko. Mam nadzieję, że się sprawdzisz.Pamiętaj : jesteś cieniem ok?
Ten facet zdecydowanie za często powtarza słowo ok.


- Jest bardzo ładna
- Raczej nadęta
- Fajnie się ślini
- Lou!
- No co? Mi się akurat to podoba
- A mi się akurat podoba ta skąpa,koronkowa bluzka
- No, chętnie pójdę z nią na jakąś prywatną sesyjkę, jeśli wiecie o co mi chodzi
Słysząc dziwne, nieznajome głosy, przewróciłam się na plecy i powoli otworzyłam jedno oko.
- Aaaaaa!!!!
Nade mną pochylało się  5 chłopaków, ich twarze były blisko mojej, wyczuwałam ich oddechy na swoich policzkach.Poderwałam się szybko do pozycji siedzącej, naciągając kołdrę pod samą brodę.
- Co wy tu robicie do cholery?
- Przyszliśmy się przywitać, tak poza tym jestem Harry
- Scarlett
- A ja jestem Louis i zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi - wykrzyknął wesoło i mocno mnie uściskał
- Fajnie, skąd wiesz?
- Bo fajnie się ślinisz
- Wcale się nie ślinię! - wykrzyknęłam oburzona
- Tak? a to tu - dotknął wskazującym palcem kącika moich ust - to co to jest jak nie ślina?
- Ja jestem Liam a to Zayn - brunet wskazał chłopaka obok, który się tylko uśmiechną - Zayn nie może do wieczora nic mówić by nie zaszkodzić swojemu gardłu
- Współczuję, ja raczej nie mogłabym cały dzień nic nie mówić
- A szkoda - mrukną mój nowy ''najlepszy'' przyjaciel od serca, rzuciłam mu ostre spojrzenie
- Wyczuwam spięcie, a tak po za tym moja najlepsza przyjaciółko przynieśliśmy na przywitanie śniadanko
Louis postawił mi na kolana talerz z jajecznicą, a w dłoń wcisną szklankę z sokiem.
- Jesteście słodcy... oprócz o tu tego - wskazałam szklanką oczywiście blondyna
- Słyszeliście ona powiedziała,że jestem słodki!!! - Lou zaczął skakać po łóżku głośno krzycząc.Już wiem,że dla własnego bezpieczeństwa nie można mu mówić komplementów.
- Mówiła o nas wszystkich - Liam przywrócił kolegę na ziemię - dobra nie ważne to my ci już nie przeszkadzamy za godzinę spotykamy się w holu, bo idziemy na spotkanie z fanami
Gdy wstali zauważyłam,że każdy miał na sobie jeszcze piżamę. Idący na końcu blondyn zatrzymał się.
- Windy są naprawione, wiec raczej się nie zmęczysz księżniczko
- Wypchaj się - rzuciłam w jego stronę poduszkę, ale się uchylił przed nią i wylądowała na korytarzu.
- Scarlett dała mi poduszkę! - usłyszałam z korytarza radosny krzyk Louisa, chyba naprawdę zostaniemy przyjaciółmi bo już go polubiłam.


Piski na spotkaniu były jak dla mnie bardzo przerażające, jutro te dziewczyny nie będą w stanie powiedzieć ani słowa.Chłopaki rozdawali autografy a ja jak szalona pstrykałam zdjęcia. Chciałam uchwycić każdą sekundę spotkania. Uważam,że bardzo fajnie zachowywali się w stosunku do fanek.Odpowiadali na każde pytanie z uśmiechem a czasami nawet i zadawali swoje, zachowywali się tak jakby te fanki były ich starymi przyjaciółkami których nie widzieli kilkanaście lat i wszystko by chcieli wiedzieć co u nich słychać. Dziewczynom to się bardzo podobało, odchodziły od chłopaków z szerokim uśmiechem i zaróżowionymi policzkami, niektóre to się nawet popłakały ze szczęścia,że mogły zobaczyć z bliska swojego idola. Spojrzałam na tłum, kolejka była jeszcze bardzo, ale to bardzo długa, nie wyjdziemy stąd przed wieczorem, westchnęłam i wróciłam do pracy. Robiąc zbliżenie na mojego ''przyjaciela'' zauważyłam, że ma nawet fajne niebieskie oczy, w takie to można wpatrywać się godzinami.... zaraz co? Boże o czym ja myślę? Przez ten hałas zaczynam tracić zmysły. Chłopak zauważył wycelowany w swoją stronę obiektyw i się szeroko uśmiechnął, tak jakby nawet i serdecznie? Jak nic tracę zmysły!


- Nie przeraża was to czasami? - wskazałam na dziewczyny biegnące za autokarem.
- Nie, chyba,że któraś się przewróci
- Przewróciła się jakaś kiedyś? - widząc poważne miny chłopaków, wytrzeszczyłam oczy - naprawdę?!
- Raz, chciała przeskoczyć słupek no i jej nie wyszło - wzdrygną się na samo wspomnienie Harry - ale na szczęście nic się jej nie stało
- Wy to macie życie
- A przez dwa miesiące będziesz je z nami dzielić - uśmiechną się Liam
- No chyba,że za któregoś wyjdziesz za mąż i już zawsze z nami będziesz.Jak chcesz to zgłaszam się na ochotnika
- Panie Tomlinson, pańska propozycja w najbliższym czasie zostanie rozpatrzona - oświadczyłam poważnym tonem. Jego żona to będzie miała rozrywkowe życie, nie ma co!

niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 2

Wchodząc na pokład samolotu czułam pod ekscytowanie. Strach jakby już się ulotnił robiąc miejsce szczęściu.Lecę na Florydę dokładnie do Fort Lauderdale bo tam właśnie zaczyna się trasa. Wiem tylko tyle,że żyje tam ok. 186tyś. ludzi i jest miejscem założenia grupy muzycznej Marilyn Manson. Mam nadzieję,że znajdę chwilkę na dokładniejsze poznanie miasta. Usiadłam na swoim miejscu i z przerażeniem odkryłam,że obok mnie po prawej stronie siedzi facet dość dużej wagi, nie pachnący za przyjemnie, a wokół siebie miał poustawiane wielkie zapasy jedzenia. Zerknęłam w lewą stronę. Matka z niemowlakiem, dziecko było ładne, ale byłoby jeszcze słodsze gdyby przestało płakać i zwracać niedawno chyba wypite mleko. Westchnęłam żałośnie, zakładając słuchawki od odtwarzacza mp4 i próbując się w Miarę wygodnie ułożyć na czas podróży. W myślach wyzywałam człowieka, który zarezerwował akurat to miejsce. Podgłaszając muzykę udało mi się zagłuszyć płacz niemowlaka, jednak na smród paprykowych chipsów i czegoś jeszcze innego nie mogłam nic poradzić.By choć o odrobinkę się odprężyć swoje myśli zwróciłam w stronę pewnego bruneta o czekoladowych oczach i niesamowicie umięśnionej klatce piersiowej. Tak ten pan świetnie by mi pasował w roli mojego męża! Poznałam go na zajęciach z portretu, robił mi za modela. Do rzeczywistości przywróciło mnie dźganie palcem w moje ramię, lekko podirytowana otworzyłam oczy.
- Czy mogłaby pani przypilnować Katy?
Przez chwilę zastanawiałam się czy na pewno mam ochotę pilnować dziecka które cały czas zwraca jedzonko? Zdecydowanie nie miałam ochoty.
- Tak, oczywiście
Dlaczego muszę być zawsze taka miła! Spojrzałam na zaróżowiona i oplutą mlekiem twarzyczkę Katy. Była naprawdę słodka, może to właśnie  mleko dodało jej uroku. Uśmiechnęłam się szeroko robiąc zeza, tak jak się spodziewałam dziecko zaczęło wydawać dźwięki, które przypominały śmiech.
- Ale jesteś słodka malutka - kompletnie się rozczuliłam
- Słodkie to są owocowe żelki, a nie to stworzenie - wtrącił bez żadnego pozwolenia sąsiad.Miałam tak wielką ochotę by moja ręka zwinięta w pięść dotknęła jego ogromnego brzucha, jednak resztką sił powstrzymałam się.Bójka w samolocie nie była mi potrzebna. Jestem dorosła i właśnie lecę do pracy, więc muszę się stosownie zachowywać.Położyłam delikatnie dziewczynkę na swoim brzuchu. Od zawsze trochę bałam się brać małe dzieci na ręce, są takie malutkie i kruche.Wole zdecydowanie dzieci powyżej dwóch lat. Mam trzyletniego kuzyna Davida, którego kocham chyba najbardziej na świecie.Mieszka niedaleko nas więc często mogę się wcielać w rolę starszej kuzynki. Spędzamy ze sobą naprawdę dużo czasu i czasami myślę,że dużo łatwiej było gdy byłam dzieckiem, wystarczył duży lizak z posypką z piasku by być szczęśliwym, wszystko dookoła było takie duże i ciekawe.
- Polubiła panią, a muszę przyznać,że jest wybrednym dzieckiem.
Matka Katy delikatnie zabrała dziecko a ja poczułam nagle jakoś dziwną pustkę, tak dobrze było mi z tym maluszkiem na brzuchu.Czyżby w tak młodym wieku instynkt macierzyński mi się ujawnił?


Ocierałam się o spoconych ludzi na zatłoczonym lotnisku i starałam się wypatrzyć tabliczkę z moim nazwiskiem, albo mam kiepski wzrok albo nikt po mnie nie przyjechał! Całkiem obojętna (co było dla mnie dziwne w takiej sytuacji) usiadłam z boku na ławeczce i ze spokojem mierzyłam wzrokiem przechodzących ludzi. Najwięcej było turystów w kolorowych koszulkach z zawieszonymi na szyi aparatami, uruchomiło się moje zboczenie zawodowe i całą uwagę skupiałam na aparatach. Uwielbiam fotografie za to,że można uwiecznić każdą chwilę. Z czasem ludzie zapominają o przeżytych chwilach, ale gdy zobaczą zdjęcie od razu wszystko im się przypomina, cała sytuacja, rozmowy i właśnie to mi się podoba. W domu mamy mnóstwo zdjęć oprawionych w ramki i pozawieszane na ścianach w korytarzach, moja mama to nawet zawiesza je chronologicznie co mnie rozśmiesza do dziś.


1 godzina...


2 godzina...


3 godzina...


4 godzina....


Moja obojętność przeobraziła się w prawdziwą wściekłość. Prawie bym już roztrzaskała o podłogę mój telefon słysząc pocztę głosową Enzo ( głównego fotografa u którego mam staż ). Lotnisko opustoszało, zostałam tylko ja i pracownicy, którzy na marginesie mówiąc dziwne mi się przyglądali. No co nie widzieliście nigdy olanej dziewczyny, siedzącej samotnie na lotnisku? Chciałam właśnie takie zdanie wykrzyczeć im, ale jestem dorosłą pracującą kobietą i zachowuję się kulturalnie, muszę o tym pamiętać.


5 godzina...


6 godzina...


Dosyć! Nie będę dłużej czekać. Energicznie podniosłam się, chwyciłam rączkę walizki, torbę z sprzętem zarzuciłam na ramię i z wysoko podniesioną głową ruszyłam do wyjścia. Dźwięk klekoczących kółek od walizki był lekko przerażający podczas takiej ciszy a może dramatyczny? I co ja mam teraz zrobić? Czemu krok w dorosłość okazał się trudniejszy niż się spodziewałam.
- Scarlett Merier!?
Usłyszałam to o czym marzyłam od kilku godzin. Odwróciłam się w stronę głosu. Właścicielem okazał się w miarę wysoki blondyn z poczerwieniałą twarzą od zmęczenia. Oddychając ciężko stanął naprzeciwko mnie.
- Enzo? - spytałam się lekko zdziwiona. Wyobrażałam sobie jego całkiem inaczej, krótko mówiąc starzej.Blondyn się roześmiał.
- Na szczęście nie. Jestem Niall - podał mi dłoń którą od razu uścisnęłam - nie wiem jak cię przepraszać
- Musisz się nieźle wysilić bo czekam od 6 godzin
- Ile? - zrobił wielkie oczy i spojrzał na zegarek - spóźniłem się tylko 20min
- Nie wiem jak liczysz czas, ale według mojego siedzę na tym durnym lotnisku 6 godzin
- Musiała zajść jakaś pomyłka, Enzo jest bardzo roztrzepany.
- Jasne - mruknęłam, podając mu moją walizkę i obrażona na cały świat ruszyłam w stronę którą chłopak przyszedł.Nie słysząc za sobą mojej starej walizki, odwróciłam się. Niall stał w tym samym miejscu z drwiącym uśmieszkiem. Podniosłam wysoko brwi, dając mu do zrozumienia,że nie rozumiem o co mu chodzi.
- Mój samochód stoi tam - wskazał dłonią przeciwną stronę. Jeśli jego samochód stoi tam, to czemu przyszedł tędy? Zachowując resztkę godności, ze spuszczonym wzrokiem ruszyłam za nim.

*****************************************************************************
Jak na razie pisanie idzie mi z łatwością, dlatego tak szybko dodaje drugi rozdział. Mam nadzieję,że mój zapał potrwa dłużej niż przy ostatnim opowiadaniu.

sobota, 14 lipca 2012

Rozdział 1

- Scarlett Merier wydział fotografii
Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do dyrektora odebrać dyplom. Dotykając chłodnego papieru poczułam prawdziwą dumę. Od tego momentu jestem absolwentką School of the Art Institute of Chicago i jedną z przyszłych najlepszych fotografów w kraju. Już wyobrażam sobie moje zdjęcia w najlepszych magazynach modowych typu Vogue, telefony od gwiazd by się umówić na sesje zdjęciową, podróże...
- Scar, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Oczywiście, cały czas - skłamałam lekko przyjaciółce
- Czyli idziesz z nami?
- A gdzie dokładnie? Nie dosłyszałam ostatniego zdania - kolejne małe kłamstewko.Zauważyłam,że coraz częściej zdarzają mi się takie kłamstewka, jednak od razu zaznaczam, że nie jestem nałogową kłamczuchą! Po prostu czasami mi się zdarza, tak samo jak innym.
- Do pubu.Trzeba uczcić koniec nauki i krok w dorosłość.
- Chciałabym ,ale nie mogę. Dzisiaj wieczorem robię już krok w dorosłość - Ten krok to staż podczas trasy koncertowej brytyjskiego boysbandu, w tej chwili nie potrafię sobie przypomnieć nazwy zespołu, ale wiem tylko tyle, że tych pięciu chłopaków podbiło serca nastolatek na całym świecie. Muszę uważać,żeby żaden mojego nie podbił bo to byłaby kompletna porażka. Muszę zachowywać się profesjonalnie a romans z klientem nie bardzo pasuje do tego wyrażenia.
- Denerwujesz się?
- Bardzo, z jednej strony cieszę się,że jadę bo nabiorę doświadczenia  i dobrze to będzie wyglądało w CV ale z drugiej strony... a jeśli nie spodobają się im moje zdjęcia?
- Wybrali cię pośród tysiąca fotografów, wiec muszą się im podobać twoje zdjęcia. Nie martw się na zapas.Poradzisz sobie, wszyscy wierzymy w ciebie - Amber położyłam swoja dłoń na moim ramieniu lekko go ściskając.
- Zdjęcie! - nie wiadomo skąd pojawił się Paul, fotograf wynajęty na uroczystość i tak na marginesie absolwent szkoły. - Scarlett ty jednak zajmij się robieniem zdjęć bo do pozowania się nie nadajesz.
- Dzięki Paul jak zwykle milutki!
- To co kochanie świętujemy twój dyplom - zwrócił się do Amber. No tak zapomniałam zaznaczyć,że to też chłopak mojej przyjaciółki. Co ona w nim widzi? Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Dla mnie to tylko nadęty dupek, który myśli,że jest pępkiem świata. Aha i ma najgorsze poczucie humoru! Jednak z niewiadomych mi przyczyn Amber go kocha, więc jestem zmuszona spędzać z nim czas. Po takim spotkaniu z nim przez następny tydzień mam depresje. - mam nadzieje,że ta tu nie idzie z nami..
- Uspokój się! To moja przyjaciółka. A poza tym Scar nie idzie bo dzisiaj wyjeżdża.
- Jejku będę tęsknić! - wykrzyknął z dosłyszalnym
sarkazmem.Jednak Amber nie wyłapała sarkazmu i nazwała go ''słodziakiem''. Ciekawe określenie dla tego palanta.
Pożegnałam się z nimi i oddaliłam się w stronę moich rodziców,brata, dziadków z obu stron, rodziców chrzestnych, cioć, wujków i parunastu kuzynów i kuzynek. Nie rozumiem po co mama ich wszystkich zaprosiła? A ja chciałam tylko po odebraniu dyplomu wrócić do domu i w piżamie jeść lody przed telewizorem, delektując się ostatnimi godzinami luzu. Jednak moja rodzicielka nie uszanowała tego i zorganizowała przyjęcie z pompą. Super!
Gdy podeszłam do rodziny, przywitali mnie gromkimi brawami. Później musiałam przytulać się i całować co chwile mówiąc '' dziękuje'' , ''tak,udało mi się'' itp. Gdy po naprawdę długim czasie wszyscy chwilowo ucichli, tata rzucił hasło,że najwyższy czas jechać do domu, przyjęłam to z wielką ulgą. Miałam już mały plan. Zjem szybko obiad, naprawdę szybko, od dalszej ''zabawy'' wykręcę się bólem głowy i zamknę się w łazience relaksując się podczas gorącej kąpieli. Tak to dobry plan! Uśmiechnęłam się mimowolnie i wsiadłam do samochodu.

  *******************************************************************************

Przepraszam za tak krótki rozdział. Wybaczycie?



BOHATEROWIE

W rolach głównych :











W pozostałych rolach :




Nowy początek

Postawiłam na zmiany.
Ten sam tytuł, ci sami bohaterowie, ale całkiem inna fabuła. Czy będzie lepsza? Nie mam pojęcia... może... mam nadzieję.
Przepraszam tych którzy czytali poprzednie opowiadanie, ale mam nadzieję,że to wam również się spodoba.
Dobra kończę maluteńki wstęp i zabieram się do pisania. Muszę się przyznać,że na razie mam pustkę w głowie. Trzymajcie kciuki żeby jakiś pomysł do niej wpadł.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich, którzy to przeczytali.