środa, 18 lipca 2012

Rozdział 4

Znajdowaliśmy się w BankAtlantic Center, hali sportowej w której za około dwie godziny1D miało koncert. Korzystając z tego,że chłopcy mają próbę dźwięku i nie muszę pracować, wykorzystałam chwilę by odpocząć. Skuliłam się na jednym foteli, byłam tak dziwnie zmęczona,że ani muzyka ani ten niewygodny fotel nie przeszkodziły mi w drzemce.

    Stałam przed ogromnym budynkiem, pomalowanym na żywy pomarańcz, na środku wisiał wielki szyld z napisem '' Scarlett Merier Gallery''. W długiej,białej szyfonowej sukni weszłam do środka. Główne pomieszczenie było duże i przestronne, ściany były pomalowane na biało, na niektórych były małe niebieskie szlaczki, na sosnowych panelach stały gliniane wazony pełne różnorodnych, kolorowych kwiatów. Na ścianach wisiały zdjęcia, podeszłam bliżej największego portretu. Przedstawiał uśmiechniętego mężczyznę z niemowlakiem na rękach. Poczułam dłoń na ramieniu.

    - Nie denerwuj się wszystko pójdzie tak jak trzeba, księżniczko
    - Na pewno?
    - W końcu twój cudowny mąż i również cudowna córka są główną atrakcją wystawy.
    Powoli odwracałam się w stronę męża

- Scarlett!!
Podskoczyłam wystraszona do góry, przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na tego który zafundował mi tą ''miłą'' pobudkę. No tak, było można sie domyślić.
- Niall
- To jak oboje już sobie przypomnieliśmy swoje imiona to nastąpił czas żebym ciebie stąd wygonił.
- A to niby czemu? Masz jakiś dobry powód?
- Czy taki,że zaraz pojawi się tu prze szczęśliwa fanka, która może stracić humor przez dziewczynę która zajęła jej miejsce. Dobry? Jak nie to mogę jeszcze kilka wymyślić
- Nie dziękuję, ten zdecydowanie mi wystarcza. Przepraszam przechodzę - szturchnęłam jak najmocniej potrafię ramieniem chłopaka, po chwili dobiegł mnie jego głośny śmiech.


Czy ja naprawdę myślałam,że przerażający hałas był na spotkaniu z fanami? Jeśli tak to bardzo się myliłam. Hałas to dopiero był na koncercie. Z niemiłosiernie bolącą głową starałam się dobrze wykonać swoja pracę, jednak czuję,że nic z tych zdjęć dobrego nie wyjdzie. Zgłaszając się do tego stażu nie przemyślałam bardzo ważnej rzeczy. Od zawsze mam skłonność do częstej migreny, pojawia się jak jestem zmęczona, zdenerwowana, głodna i ... w hałasie. Czy ja naprawdę myślałam,że na koncercie się nie pojawi? Na jutrzejszy muszę zażyć chyba całe opakowanie leku, może wtedy uda mi się zrobić przynajmniej jedno dobre zdjęcie.


- Dobrze się czujesz?
- Jak miałabym się dobrze czuć jadąc jedna windą sama z TOBĄ?
- Zamknij się, pytam się serio.Jesteś strasznie blada.
- Boli mnie tylko głowa, nie musisz się tak bardzo mną martwić
- A kto powiedział,że martwię się o ciebie? Martwię się o te fanki,które będą zdruzgotane bo nie obejrzą zdjęć z trasy. Daj zaniosę ci to
Szarpną za pasek torby z aparatami, tak bardzo źle się czułam,że od razu mu uległam. Patrzyłam na świecące się numerki, marząc tylko o dwudziestce, gdy drzwi się otworzyły szybko poderwałam się do wyjścia, jednak nie był to dobry pomysł.
- Oprzyj się, zaprowadzę cię do pokoju.
Czując,że sama nie dam rady, posłusznie spełniłam jego polecenie.Małymi kroczkami ruszyliśmy do mojego pokoju. Posadził mnie ostrożnie na brzegu łóżka, przykucną na przeciwko.
- Na pewno wszystko jest ok? - delikatnym ruchem poprawił opadającą mi na oczy grzywkę, przymknęłam oczy. Przez chwilę a może przez dłuższy czas trwała cisza - Scarlett?
- Tak?
- Nie już nic ... muszę iść. Dobranoc
- Dobranoc
Pogłaskał mnie po głowie i ruszył do drzwi.
- Niall
- Co?
- Nie powiem nikomu,że byłeś dla mnie miły bo to jeszcze zepsuje twoją reputację
Przez chwilę wydawał się zaskoczony moimi słowami, ale później wybuchnął śmiechem.
- To dobrze. To ze zmęczenie, po prostu nie myślę. Normalnie bym cię tam zostawił. Dobranoc Scarlett.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz